Biuletyn Bart

Nie ma czego się mnie bać” – wywiad z Agnieszką Winek

Trudno znaleźć w firmie osobę, która znałaby ją tylko z widzenia. Zawsze konkretna, zaangażowana, z poczuciem humoru. W firmie od lat – i choć nie liczymy dokładnie, śmiało można powiedzieć: najdłużej. Po godzinach? Członkini Ochotniczej Straży Pożarnej. Poznajcie lepiej naszą koleżankę – taką, jaką jest na co dzień.

Pamiętasz swój pierwszy dzień w firmie? Jakie masz z nim wspomnienia?

Pamiętam, że było wtedy bardzo mało osób – mały zespół, kameralna atmosfera. Ale od razu poczułam się dobrze, bo wszyscy byli naprawdę mili. Szczególnie zapamiętałam rozmowę kwalifikacyjną z Piotrem – to był mój pierwszy krok w tej firmie. A po tym pierwszym dniu… rozładował mi się akumulator w samochodzie, bo ze stresu zapomniałam zgasić światła. I kto przyszedł z pomocą? Oczywiście Piotr – pchał samochód, żebym mogła go odpalić. Takie rzeczy się pamięta!

Jak przez lata zmieniała się Twoja praca i sama firma?

Zaczynałam w sekretariacie, ale dość szybko zaczęłam pomagać przy sprzedaży, potem
w organizacji różnych spraw w firmie… i tak trafiłam do działu handlowego. Firma też bardzo się zmieniła – kiedyś było nas może 12 osób, a w dziale handlowym tylko Michał, Daniel i dwie inne osoby. Dziś to zupełnie inna skala! Pamiętam, że na pierwszym piętrze było tylko kilka gotowych pokoi – reszta pusta. Ale jedno się nie zmieniło: ludzie zawsze byli super. I nadal są.

Co najbardziej lubisz w swojej pracy?

Zdecydowanie ludzi. Przez te wszystkie lata poznałam mnóstwo fantastycznych osób – i co najfajniejsze, z wieloma z nich do dziś utrzymuję kontakt. To właśnie relacje sprawiają, że chce się tu być na co dzień, niezależnie od tego, co akurat mamy na głowie.

Co okazało się miłym zaskoczeniem, gdy zaczęłaś pracę w naszej firmie?

Bezpośredni kontakt – to było naprawdę pozytywne zaskoczenie. Od samego początku byłam na „ty” nawet z prezesem, co wcześniej w pracy mi się nie zdarzyło. Taka swoboda w relacjach służbowych od razu sprawia, że człowiek czuje się częścią zespołu.

Screenshot

Gdybyś miała doradzić komuś nowemu w firmie – co powiedziałabyś na start?

Kiedyś bym powiedziała: „Nie parkuj na moim miejscu” 😉 A dziś? Żeby się mnie nie bać – naprawdę nie ma czego!

Jak zaczęła się Twoja przygoda z Ochotniczą Strażą Pożarną?

Zaczęło się od mojego męża – był w straży i stwierdził, że nie przejdę komory dymowej. No więc postanowiłam mu udowodnić, że dam radę. To nie było łatwe: najpierw próba wysiłkowa w pełnym umundurowaniu z aparatem tlenowym – rowerek, bieżnia, potem przejście po automatycznej drabinie, a na koniec tor przeszkód w zadymionym pomieszczeniu. Udało się. I zostałam.

Jakie były najbardziej emocjonujące momenty w Twojej służbie?

Pierwszy wyjazd „na bombach” – tego się nie zapomina. Ale najmocniej zapadła mi w pamięć akcja przy wypadku, w której uczestniczyłam. To był moment, kiedy z bliska zobaczyłam, jak ratownicy przez ponad godzinę walczą o życie młodego chłopaka. Mieliśmy nadzieję, że się uda. To było bardzo poruszające doświadczenie – jedno z tych, które zostają z człowiekiem na długo.

Czego się boisz – może masz jakieś nietypowe lęki?

Myszy i chomików – brzydzę się nimi okropnie! Mam też lęk wysokości i potrafię zemdleć na widok krwi… Brzmi jak kiepski zestaw jak na kogoś z OSP, prawda? Ale właśnie tu jest ciekawostka – podczas akcji zupełnie o tym nie myślę. Gdy wchodzi adrenalina, wszystko schodzi na dalszy plan i po prostu robię to, co trzeba.

Co robisz, gdy naprawdę chcesz odpocząć?

Śpię 😊 Sen to dla mnie najlepszy sposób na reset. Ale lubię też zaszyć się z dobrą książką albo obejrzeć porządny film.

Czy masz jakąś codzienną rutynę, bez której dzień się nie liczy?

Zdecydowanie kawa rano. Bez niej nie wiem nawet, jak docieram do pracy. Dopiero po kawie zaczynam naprawdę funkcjonować!

Czego nowego chciałabyś się jeszcze nauczyć – w pracy lub poza nią?

Od lat chodzi mi po głowie język włoski. Uwielbiam, jak brzmi. Może kiedyś w końcu się zdecyduję i zacznę się go uczyć na poważnie.

Podróż samochodem czy samolotem?

Zdecydowanie samochodem – najlepiej, gdy to ja prowadzę. A jeśli akurat siedzę na miejscu pasażera, to i tak zdarza mi się komentować sytuację na drodze… z przyzwyczajenia! Po prostu lubię wiedzieć, co się dzieje wokół.

Jakiej jednej rzeczy totalnie nie lubisz jeść?

Oj, nie przełknę fasolki szparagowej i wątróbki. Do dziś pamiętam, jak ciocia kiedyś poczęstowała mnie podwójną porcją fasolki… i powiedzmy, że nie wspominam tego najlepiej. Od tamtej pory – zdecydowanie pasuję!

Na koniec – co daje Ci największą satysfakcję na co dzień, w pracy lub poza nią?

To, że mogę robić rzeczy, które mają sens – i w pracy, i w OSP. Lubię mieć poczucie, że jestem komuś potrzebna, że coś ogarniam, że ktoś na mnie liczy. A jak do tego dołożymy dobrą atmosferę i ludzi, z którymi chce się śmiać nawet w poniedziałek rano – to już naprawdę nic więcej nie trzeba.

Zostaw swój komentarz